ORP „Burza” nie tylko przetrwał wojnę, ale przepłynął naprawdę imponujący szlak bojowy, o czym świadczyć może fakt, że do dziś jest jedynym polskim okrętem wojennym, który wykonywał misje bojowe na południowej półkuli Ziemi. W przeciwieństwie do ORP „Błyskawicy” nie zdołał przebić się do zbiorowej świadomości polskiego społeczeństwa, co biorąc pod uwagę jego osiągnięcia, jest głęboką niesprawiedliwością.
W okresie międzywojennym Polska przywiązywała znaczną rolę do wzmocnienia swojej pozycji na morzach i obrony wąskiego, ale niezmiernie ważnego pasa wybrzeża. Systematycznie rozbudowywano flotę wojenną, której trzon stanowił dywizjon kontrtorpedowców, okręty podwodne oraz największa jednostka polskiej Marynarki Wojennej, stawiacz min ORP „Gryf”.
Sławne kontrtorpedowce
Szczególną estymą cieszy się przede wszystkim pamięć o niezliczonych przygodach niszczyciela ORP „Błyskawica”, który po dziś dzień spokojnie kołysze się na wodach Portu Gdyńskiego. Pozostałe jednostki ze wspomnianego dywizjonu kontrtorpedowców są już zdecydowanie słabiej znane. Niszczyciele ORP „Wicher” i ORP „Grom” miały tego pecha, że pierwszy zatonął już w pierwszych dniach wojny, a drugi zaledwie kilka miesięcy później, na mroźnych wodach Morza Norweskiego.
Więcej wojennego szczęścia miał natomiast ORP „Burza”. Nie tylko przetrwał wojnę, ale przepłynął naprawdę imponujący szlak bojowy, o czym świadczyć może fakt, że do dziś jest jedynym polskim okrętem wojennym, który wykonywał misje bojowe na południowej półkuli Ziemi. W przeciwieństwie do ORP „Błyskawicy” nie zdołał przebić się do zbiorowej świadomości polskiego społeczeństwa, co biorąc pod uwagę jego osiągnięcia, jest głęboką niesprawiedliwością. Tym bardziej warto przybliżyć wojenne losy okrętu, który reprezentował Polskę na bezmiernych wodach Atlantyku, od mroźnej Islandii po ujście rzeki Kongo, od poszarpanych brzegów Lofotów po surową Nową Funlandię.
