Ta rodzina miała wszystko – fortunę, polityczne wpływy, najważniejsze stanowiska na Ziemi. I straszliwego pecha. Ponoć wszystko zaczęło się od klątwy rzuconej na nią przez obrażonego rabina. Czy tak było? Członkowie klanu Kennedych ginęli w zamachach i dziwnych wypadkach. W każdym pokoleniu. Pierwszą ofiarą była siostra słynnego prezydenta USA, zarazem będąca najbardziej skrywaną tajemnicą klanu.
Dwudziestowieczna historia rodziny Kennedych, ponoć uosabiającej amerykański sen, pełna jest nieszczęść i tragedii, zdarzających się w jej każdym pokoleniu. Rzeczywiście, jak na bogatych i wpływowych, nagromadzenie nieszczęść w tej rodzinie jest aż szokujące i właściwie nie należy dziwić się mediom, które ukuły termin „klątwa Kennedych”. Wszystko zaczęło się na początku XX wieku, kiedy na scenę polityki wkroczył późniejszy senior rodu.
Joseph Patrick „Joe” Kennedy Senior (1888-1969) był wnukiem irlandzkiego imigranta. Jego dziadkowie przybyli do USA w połowie XIX w., uciekając z Irlandii dosłownie przed śmiercią z głodu. Ich wnuk w latach 1938-1940 był już ambasadorem Stanów Zjednoczonych w Londynie (złożył dymisję przekonany, że Wielka Brytania przegra wojnę z Niemcami, zaś jedynym sposobem uniknięcia klęski Stanów Zjednoczonych jest izolacjonizm). Wymarzył sobie dla swojej rodziny status rodziny królewskiej i syna-prezydenta. Aby to osiągnąć, nie cofał się przed niczym. Latami świadomie i celowo kreował wizerunek swojej licznej rodziny na „idealną amerykańską rodzinę”. Rodzina jednak idealna nie była, a Joseph swoją wielomilionową fortunę zdobył ponoć dzięki nielegalnym interesom.
