W najnowszym wydaniu:

01

OD SAMBORA DO RUDEK

Miasta kresowe mają piękne nazwy, pobrzmiewa w nich nuta poezji i wolności. Tak jest w przypadku Sambora. A jednak niewielu Polaków tam dociera, podobnie jak do pobliskich Rudek, gdzie w krypcie kościoła, który w czasach komunizmu zamieniono na magazyn kapusty, spoczywają zabalsamowane zwłoki Aleksandra hrabiego Fredry.

Oczywiście Sambor to nie żadne Kresy Wschodnie, ale – stosujmy bardziej adekwatne nazwy – Ziemie Utracone. Miasto leży niespełna 50 km od obecnej granicy Polski, na wschód do Krościenka. I właściwie tylko ci, którzy jadą do Lwowa przez niewielkie przejście graniczne Krościenko-Smolnica mają Sambor po drodze. Jeżeli ktoś dotrze do Lwowa przez duże, bardziej popularne przejście (np. Medyka, Korczowa, Rawa Ruska) – do Sambora zapewne się nie wybierze. Bo utknie we Lwowie, wsiąknie w Lwów, a jeżeli już gdzieś pojedzie, to ma ciekawsze alternatywy: uzdrowiskowy Truskawiec, Żółkiew, zamki w Podhorcach i Olesku czy Drohobycz Bruno Schulza.