Gdzie i jak bywać należało i kogo tam można było spotkać?
Wakacyjne wyjazdy w II RP były patriotycznym obowiązkiem. Można było spędzić czas nad morzem albo prawie jak pod palmami. Można było spotkać prezydenta na plaży, a kandydata do Nobla w krzakach. Można było spędzić czas w górach. Albo na kajakach. Albo na pielgrzymce. A pewien pielgrzym chciał nawet zorganizować festiwal teatralny. Pytanie za 100 punktów, jak się nazywał.
Oto wakacje w II RP.
Kiedy w 1918 r. Polska odzyskała niepodległość, po prostu wypadało bywać w pewnych miejscach. Polacy nie tylko w pocie czoła odbudowywali ojczyznę, ale z równym zapałem… odpoczywali. Fantazję pod tym względem mieli nie mniejszą niż dziś. Albo i większą, bo i kraj był większy. Podobnie jak dziś bywały miejsca, gdzie odpoczywali politycy, w innych – gwiazdy, w jeszcze innych – artyści czy sportowcy albo naukowcy. Tu wieczorami grało się w karty, tam chodziło na występy, a jeszcze gdzie indziej na tańce i inne swawole. Dla każdego coś miłego. Były też oczywiście zagraniczne kurorty, gdzie wypadało się pokazać polskiej arystokracji.
Państwo wysyła na wakacje
Wielka w tym zasługa władz, które już w 1922 r. zagwarantowały pracownikom dwutygodniowy urlop. Nie dotyczyło to oczywiście mieszkańców wsi, którzy, jak wiadomo, nigdy urlopów nie mieli (i nie mają), ale ci wyjazdy zastępowali pieszymi pielgrzymkami. Reszta mogła korzystać z urlopu, chociaż oczywiście niekoniecznie tylko latem. To był czas głównie dzieci. Lepiej sytuowani uczniowie wyjeżdżali ze szkołami lub klubami sportowymi, w których trenowali, ci biedniejsi – na dofinansowane lub wręcz finansowane przez państwo kolonie i półkolonie. W ciągu roku korzystało z nich 420 tys. dzieci.

Źródła:
Anna Lisiecka, „Wakacje 1939. Z Kiepurą na molo, z Gombrowiczem na statku, z Nałkowską u wód…”, wyd. Muza 2019, 2021
Robert Gawkowski, „Wypoczynek w II Rzeczpospolitej”, wyd. Dragon
„Podróże w II RP – turystyczny rozkwit Polski”, https://turystyka.wp.pl/podroze-w-ii-rp-turystyczny-rozkwit-polski-6043966243955841g