Spodziewając się napaści zbrojnej II Rzeczpospolitej, hitlerowska III Rzesza rozpoczęła budowę przy granicy z Polską systemu schronów bojowych i umocnień połączonych podziemnymi korytarzami. Brzmi niedorzecznie? Jednak taka właśnie jest geneza Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Nie była to zresztą jedyna obłąkańcza wizja państwa kierowanego przez kanclerza Adolfa Hitlera. Wizja, która pochłonęła ogromne ilości sił i środków, a na koniec w trywialny sposób okazała się nieprzydatna do celów niemieckiej machiny wojennej.
Naziemne i podziemne umocnienia pomiędzy Świebodzinem a Międzyrzeczem nie były jedynymi poczynaniami, przeprowadzonymi przez Niemców w obawie przed wydumanym zagrożeniem militarnym ze strony słowiańskich sąsiadów. W mniejszej skali tego rodzaju pozostałości można oglądać w Sudetach. Komory na ładunki wybuchowe pod Zakrętem Śmierci w Górach Izerskich, schrony bojowe w Spalonej i przy Przełęczy nad Porębą w Górach Bystrzyckich miały wspomagać hitlerowską obronę w razie ataku wojsk czechosłowackich.
Niemcy doprowadzili do wybuchu I wojny światowej, przegrali ją, a następnie nie pogodzili się z werdyktem państw zwycięskich, nakazującym demilitaryzację. Najpierw skrycie, potem coraz bardziej otwarcie odbudowywali swój potencjał zbrojny. Jednym z jego elementów defensywnych miało być to dzieło, które Marek Tarczyński w 1974 r. określił mianem Międzyrzecki Rejon Umocniony – w skrócie MRU.
Nim zaczęto wznosić schrony, najpierw w 1928 r. podjęto regulację rzek. W 1934 r. hitlerowskie Niemcy rozpoczęły budowę umocnień znanych jako Linia Niesłysz–Obra. Niesłysz to jezioro koło Świebodzina, natomiast Obra jest rzeką płynącą z okolic Koźmina Wielkopolskiego przez Międzyrzecz aż do ujścia do Warty koło Skwierzyny.
