W najnowszym wydaniu:

01
Wydanie

Gdyby Lenin zginął… cz. I

Centymetry dzieliły wodza rewolucji od śmierci. Z całą pewnością na nią zasłużył. Ale w tym przypadku i sam zamach, i jego następstwa wskazują, że nie chodziło o to, żeby Lenina zabić, tylko o to, żeby przeżył. Jeśli tak, to zamach udał się idealnie. Właściwie niewiele brakowało, żeby się nie udał, a Lenin trafiłby do piekła parę lat wcześniej, niż rzeczywiście to nastąpiło.

W świetnej (i zakazanej przez cały PRL wraz z wszystkimi innymi książkami jej autora) powieści „Lenin” (pierwsze wydanie rok 1930) Antoni Ferdynand Ossendowski (1878-1943) opisał dwa zamachy na wodza rewolucji. Pierwszy, całkowicie nieudany, przeprowadziła piękna, młoda Żydówka, wytypowana do tego celu przez gminę żydowską drogą losowania. Została schwytana przez CzeKa. Najpierw zgwałcona, potem bestialsko torturowana na oczach starej matki, nie powiedziała ani słowa. Także jej matka pod wpływem jednego spojrzenia dziewczyny zachowała milczenie. Obie zostały zamordowane.

Drugi zamach Antonii Ossendowski opisał tak:

„Nazajutrz koło południa wychodził na wiec. Przed nim szli Finowie, dowodzeni przez Chalajnena, torującego drogę do mównicy okrytej czerwoną tkaniną. Nagle powstało zamieszanie. Ktoś wykrzyknął głośno:

– Za naród umęczony! Za zbrodnie!

Niezawodnie głos ten, wysoki i dźwięczny, należał do kobiety młodej, porwanej oburzeniem lub rozpaczą namiętną. Przeszył gwar niby błyskawiczny cios ostrej szabli. Finowie stanęli, a wtedy rozległ się strzał, samotny, bliski. Lenin potknął się i jął rękami chwytać powietrze, poczuł, że pada w ciemną otchłań… Finowie podtrzymali go, porwali na ręce i wynieśli. Za nimi przeraźliwie wył tłum, padały przekleństwa i jakiejś okrzyki zgrozy czy triumfu; ludzie się szamotali, wlokąc kogoś i szarpiąc na szmaty, bezkształtne, skrwawione… W godzinę później po Moskwie biegła radująca jednych, trwożąca innych wieść. Frania Kapłan i Mojżesz Glanc dokonali zamachu na wodza proletariatu, zraniwszy go lekko. Wierny rządowi tłum zamordował Glanca na miejscu. Finom udało się obronić kobietę i odstawić ją do «Czeki». Odpowiedzialność za podstępny cios, zadany rewolucji, mieli ponieść kontrrewolucjoniści. O tym już dyktator nie wiedział. Był nieprzytomny i miotał się w gorączce. Kula przeszyła mu ramię i utkwiła w grzbiecie. Lekarze z powątpiewaniem kiwali głowami. Rana była ciężka, może śmiertelna”.1

Opisane wyżej zdarzenie to nie fikcja, chociaż w szczegółach różni się nieco od autentycznych wydarzeń. Zamach na Lenina rzeczywiście miał miejsce. I istotnie przeprowadziła go młoda Żydówka, komunistka Fanny (Frania) Kapłan. Centymetry dzieliły wodza rewolucji od śmierci. Z całą pewnością na nią zasłużył. Ale w tym przypadku i sam zamach, i jego następstwa wskazują, że nie chodziło o to, żeby Lenina zabić, tylko o to, żeby przeżył. Jeśli tak, to zamach udał się idealnie. Właściwie niewiele brakowało, żeby się nie udał, a Lenin trafił do piekła parę lat wcześniej, niż rzeczywiście to nastąpiło. Dlaczego? Zacznijmy od początku.

Droga do władzy

Prawdę o skali zbrodni Włodzi-mierza Lenina (1870-1924) powinni znać wszyscy. Problem jednak w tym, że jej nie znają, a Stalin swoimi dokonaniami skutecznie przykrył dzieła Lenina. Do dziś Lenin jest wybielany jako sprzeciwiający się możliwości postawienia na czele partii Stalina, którego uważał za „zbyt wielkiego grubianina”. Rzecz jednak w tym, że gdyby nie Lenin, Stalin być może wcale by nie zaistniał. To Lenin wprowadził w Rosji terror, o jakim poddani cara nie śnili w najgorszych koszmarach.

Władimir Iljicz Uljanow przyszedł na świat w kwietniu 1870 r. w rodzinie urzędnika z Symbirska. Rodzina matki Lenina miała pochodzenie żydowsko-niemieckie, przyjęła chrześcijaństwo. Ojcem Marii był doktor Izrael Moisiejewicz Blank, Żyd pochodzący z Żytomierza. Izrael i jego brat Abel przyjęli chrześcijaństwo i imiona Aleksander Dmitrijewicz i Dmitrij Dmitrijewicz w 1820 roku, a ich ojciec Mojsze Blank ochrzcił się pod imieniem Dymitr Iwanowicz w 1844 roku. Warto odnotować, że w 1932 r. siostra Lenina, Anna (współtwórczyni Instytutu Lenina) przedstawiła wyniki badań, dotyczące korzeni rodzinnych, Stalinowi. Zwróciła uwagę, że fakt żydowskiego pochodzenia matki Lenina „może okazać się pomocny w walce z antysemityzmem”, który wówczas narastał w Związku Sowieckim. Zgodnie z decyzją Stalina wyniki jej badań zostały jednak utajnione. Przez całe dziesięciolecia obowiązywała wersja o rosyjskim pochodzeniu Lenina. Pomijano, że Anna Smirnow, babka Lenina ze strony ojca, była córką ochrzczonego Kałmuka i najprawdopodobniej Rosjanki. To właśnie po babce Lenin odziedziczył charakterystyczne, nieco azjatyckie rysy. Można więc powiedzieć, że rosyjskiej krwi miał najwyżej 1/4.

Rodzinie powodziło się dobrze, a zdolny Władimir zdobywał kolejne szczeble edukacji.

Z rewolucjonistami związał się od 1887 r. pod wpływem starszego brata Aleksandra. Rozpoczętych wtedy studiów prawniczych nie ukończył. W tym samym roku został usunięty z Uniwersytetu Kazańskiego za udział demonstracji, żądającej zniesienia statutu z 1884 roku, który delegalizował stowarzyszenia studenckie. Od 1889 r. związał się z marksistami. Studia ukończył w trybie eksternistycznym i otworzył samodzielną praktykę prawniczą. Na jesieni 1893 r. przeniósł się do Petersburga. Oficjalnie pracował jako asystent prawnika, potajemnie działał w komórce rewolucyjnej. W 1894 r. ożenił się z córką rosyjskiego oficera polskiego pochodzenia Nadieżdą Krupską (1869-1939). Dalej prowadził nielegalną działalność rewolucyjną. Do jesieni 1894 roku uruchomił rewolucyjne koło robotnicze. Jego dwugodzinne spotkania odbywały się co niedzielę. Wśród robotników znany był pod pseudonimem Nikołaj Pietrowicz. Był też pieszczotliwie nazywany Starik, czyli staruszek. W poszukiwaniu poparcia dla tej działalności wyjechał za granicę. Na początek do Genewy.

Utrzymanek

Już jako „rewolucjonista” dużo podróżował po całej Europie, praktycznie nigdzie nie podejmując pracy zarobkowej. Kto więc utrzymywał Lenina w czasie jego podróży i krzewienia idei rewolucyjnych? Po rewolucji 1905 r. praktycznie… wszyscy. To temat wciąż zakazany i podejmowany niechętnie, ale uwikłaniem carskiej Rosji w kryzys gospodarczy i masowe protesty było zainteresowanych wielu: Japonia – prowadząca wojnę z carem, żydowscy bankierzy (nie tylko z Wall Street), którzy formalnie pałali chęcią odwetu na carze za antysemityzm, a w rzeczywistości liczyli na przejęcie kontroli nad kulawym systemem finansowym Rosji. Zniszczeniem caratu były oczywiście zainteresowane Niemcy. Wszyscy oni hojnie wspierali bolszewików, więc Lenin mógł pisać swoje manifesty w sytej Szwajcarii, zawsze mając pełną kasę. Do czasu.

Car

Polacy nie mają powodu, by pałać sympatią do cara Mikołaja II, ale wprowadził on reformy, które zaczęły wyprowadzać Rosję na prostą. Już w latach 1908-1914 Rosja stała się czwartą potęgą gospodarczą świata, wyprzedzając Francję (siłą rzeczy ona także zaczęła interesować się możliwościami osłabienia tego państwa). Rosja była największym na świecie producentem i eksporterem żywności. Zasobny w bogactwa naturalne kraj miał też największe w Europie rezerwy złota. Co roku rosła też wartość złotych depozytów mieszkańców Rosji. Wszystko układałoby się idealnie gdyby nie to, że wszystkie te bogactwa miało w ręku dosłownie kilka procent obywateli tego kraju. Ale i tak Lenin zaczął tracić sponsorów, którzy odcięli go od strumyczka finansowego. Wodzowi proletariatu bieda zajrzała w oczy, a biedy i niewygód to on bardzo nie lubił, zwłaszcza w odniesieniu do siebie samego.

Wojna

Wszystko zmieniło się, gdy wybuchła I wojna światowa, a Rosja uwikłała się w konflikt z Niemcami. Niemcom na tej wojnie szło fatalnie. Zaczęli uważnie przyglądać się Leninowi, siedzącemu w Szwajcarii i „smażącemu” kolejne manifesty, w których podkreślał, że najmniejszym złem, jakie może spotkać Rosję, jest upadek caratu. Sporządził nawet siedmiopunktowy „manifest”, określający, pod jakimi warunkami Rosja pod władzą bolszewików zgodziłaby się na pokój z Niemcami. Tymczasem wojny mieli serdecznie dość także żołnierze carscy. W dodatku armia carska składała się również z ludzi, niemających i niewidzących żadnego powodu, by walczyć za cara, którego uważali za ciemiężcę swoich narodów, ani za Rosję, którą uważali za zaborcę. Także naród rosyjski był coraz bardziej zmęczony wojną, głodem, odpływem rąk do pracy, tym, że gospodarka, która zaczęła się rozwijać, padła. Sam car zaś w ogóle tego nie dostrzegał. Zupełnie jakby stracił instynkt polityczny. To właśnie przedłużająca się wojna i związany z tym odpływ rąk do pracy na front, spowodowały wzrost niezadowolenia społecznego. Doszło do buntu znanego jako rewolucja lutowa 1917 r. W lutym 1917 r. car abdykował, ale Duma nie podjęła decyzji o wycofaniu się z wojny, na co liczyli Niemcy.

W tej sytuacji ci ostatni przypomnieli sobie o Leninie w Szwajcarii. I postanowili go wykorzystać, wpadając na pomysł, który w rezultacie w ciągu następnych stu lat kosztował życie sto milionów ludzi. Niemcy uznali, że zainwestowanie odpowiednio dużych kwot i wywołanie dzięki nim buntu społecznego, związane z tym represje wobec ludności, spowodują osłabienie morale armii, co ostatecznie zmusi Rosję do wycofania się z wojny, zamknie jej front wschodni i pozwoli im wygrać na Zachodzie. Potrzebowali tylko ludzi, którzy opłaceni zdołają plan ten wcielić w życie. Za takich uznali bolszewików. Lenin postawił warunek – zostanie dostarczony do Rosji specjalnym pociągiem, do którego nikt nie będzie miał prawa wejść ani go kontrolować.

Pociąg do rewolucji

I tak 9 kwietnia 1917 r. Lenin wsiadł do specjalnie podstawionego dla niego na dworcu w Zurychu pociągu „dyplomatycznego”. Wraz z nim ruszyło w drogę 32 rewolucjonistów. Byli wśród nich m.in. żona Lenina Nadieżda Krupska (1869-1939) oraz jego bliscy współpracownicy: pochodzący z żydowskiej rodziny, urodzony w Krakowie Karol Radek (właśc. Karol Sobelsohn, 1885-1939) i Grigorij Zinowiew (a właściwie Owsiej-Gerszen Aronowicz Radomyslski, 1883-1936), kolejny komunista żydowskiego pochodzenia, bliski Leninowi nie tylko „ideologicznie”. Mieli za zadanie doprowadzić do wycofania Rosji z wojny i mieli przyobiecane środki na ten cel. Leninowi i jego towarzyszom jako niemieckim agentom przyobiecano 50 mln marek, czyli równowartość prawie 10 ton (sic!) złota. Pomysł wyszedł od niemieckiego sekretarza stanu ds. zagranicznych Richarda von Kühlmanna. Pośredniczyli w całej transakcji dwaj sponsorzy bolszewików: Aleksander Parwus (przy okazji agent niemiecki) i szwedzki bankier Olof Aschberg. To za pośrednictwem banku tego ostatniego (i paru firm-wydmuszek) Niemcy przekazali Leninowi (już po jego dotarciu do Rosji) pierwsze pięć milionów marek. Z całą pewnością w drodze do Piotrogrodu Niemcy wysłali na spotkanie z podróżującymi swego agenta. Spotkał się z nim w Sztokholmie Karol Radek. Nie znamy treści rozmów, ale prawdopodobnie chodziło o ustalenie szczegółów finansowania bolszewików.

Po pięciodniowej podróży w zaplombowanym wagonie,
16 kwietnia 1917 r. Lenin i jego towarzysze dotarli do Petersburga (Piotrogrodu). Za niemieckie pieniądze Lenin kupił drukarnię i rozpoczął druk bolszewickiej prasy. Niemcy polecili mu przeprowadzić pucz w połowie lipca 1917 r. tak, aby zbiegł się z niemiecką ofensywą na froncie wschodnim. Nic z tego nie wyszło.

Dalszy ciąg tej historii w następnym wydaniu „Zakazanej Historii”.

[armelse]

[/arm_restrict_content]

1 Antoni Ferdynand Ossendowski, „Lenin”, wyd. Bollinari Publishing House, 2018, s. 420-421