Właśnie o taki efekt chodziło Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jednym ruchem zmusił niemiecką partię w Polsce do autodemaskacji – pokazania, że faktycznie są bandą folksdojczów, potencjalnych Quislingów spod znaku „für Deutschland”.
I. Wycie Quislingów
Przed tygodniem postarałem się tu Państwu naszkicować, w jaki sposób kwestię wojennych reparacji można (i należy) spożytkować do grillowania Niemiec na arenie międzynarodowej. Dziś natomiast wypada przejść do krajowego podwórka i naszych folksdojczów z niemieckiej partii w Polsce. I tu trzeba Jarosławowi Kaczyńskiemu oddać, że decydując o ponownym wywołaniu tego tematu – w symbolicznym momencie, czyli 1 września, i w równie symbolicznym miejscu, czyli na Zamku Królewskim w Warszawie – skutecznie sprowokował „totalną opozycję” do zrzucenia masek.
