W czerwcu 2011 r. rosyjski resort obrony i Rheinmetall podpisały porozumienie o wybudowaniu i rozpoczęciu działalności szkoleniowej centrum w roku 2013; obiekt miał służyć armii rosyjskiej, ale i Bundeswehrze, która podobnie zaawansowanym obiektem nie dysponowała.
Eksplozja rakiety (dwóch?) w Polsce została, zgodnie z moimi przewidywaniami, zamieciona pod dywan. Przecież nie powinno być ciężko: jest krater i można go pomierzyć, i dostępne publicznie są zdjęcia z drona pokazujące ten krater oraz stojący obok zniszczony ciągnik rolniczy. Żeby szacunkowo ustalić wielkość krateru nie trzeba nigdzie jechać, znane w przybliżeniu rozmiary ciągnika trzeba przyłożyć do krateru i mamy przybliżony szacunek jego rozmiarów. Nawet ten przybliżony szacunek pozwala ustalić siłę detonacji, czyli masę ładunku wybuchowego rakiety. To już pozwala wykluczyć niektóre z typów rakiet, które w dużych ilościach przemierzają ukraińską przestrzeń powietrzną. Jeśli dodamy do tego znane już po minutach dane obrazowań radarowych i satelitarnych, wiemy wszystko. Radary mamy w Polsce, są na Ukrainie, satelity obserwujące przestrzeń nad Ukrainą mają wszyscy, którzy mają satelity, a więc przed fachowcami niczego ukryć się nie da.
