W najnowszym wydaniu:

01
Warszawska Gazeta 01/2023

Ucieczka zza drutów

Są ludzie, którzy naprawdę wierzą, że ich dolary z podatków powinny tworzyć funkcjonalne szkoły kształcące ich dzieci, a nie „zamieniające je w zdezorientowanych seksualnie imbecyli, którzy czytają na poziomie trzeciej klasy i nie potrafią rozwiązać zadania z matematyki na poziomie podstawowym”.

Jeśli wierzyć amerykańskim konserwatystom (a dlaczego mielibyśmy im nie wierzyć?), coraz większą popularnością wśród pewnej grupy obywateli USA cieszą się stany, w których „postęp” spod znaku „obudzonych”, „wojowników sprawiedliwości społecznej”, genderystów, ideologów elgiebete itp. kulturowej gangsterki o nieuzasadnionych aspiracjach intelektualnych – nie uczynił takiego spustoszenia jak np. w Nowym Jorku, Waszyngtonie czy, generalnie mówiąc, w stanach północnych zdominowanych przez demokratów. Tęsknota za normalnością ujawnia się poprzez zwiększoną migrację obywateli z obszarów, w których władze gubernatorskie dały się uwieść mirażom rewolucji kulturalnej, do Teksasu czy na Florydę. Niedawno pisał o tym Scott McKay na stronie The American Spectator, nazywając tendencję do osiedlania się w Teksasie zmęczonych „postępem” Amerykanów – Texodus, a na Florydzie – Flexodus.