Wspierać Ukrainę w walce z Rosją – to jedno. Ale uprawiać historyczne szalbierstwa, byle tylko „dowartościować” Ukrainę – to inna kwestia. Działanie zupełnie niepotrzebne, głupie i żenujące.
Marcin Hałaś
Ponad 150 lat temu Adam Asnyk napisał wiersz zatytułowany „Historyczna nowa szkoła”. To z niego pochodzi słynny cytat „Gdyż Kościuszko to był waryat, / Co budował proletaryat!”. Wiersz Asnyka był satyrą na działające wówczas w Galicji tzw. stronnictwo Stańczyków, które krytykowało narodowe powstania, widząc w nich przyczyny polskich klęsk. Dzisiaj wystarczy posłuchać niektórych polityków albo włączyć telewizor, żeby odnieść wrażenie, że współcześnie znowu tworzy się „historyczna nowa szkoła”. O co w niej chodzi? O dowartościowanie Ukrainy – nawet za cenę prawdy historycznej.
Kilka dni temu przypadła rocznica powstania styczniowego. Przy tej okazji usłyszałem w „Wiadomościach” TVP, że w powstaniu styczniowym przeciw Rosjanom walczyli „ramię w ramię Polacy i Ukraińcy”. Może i ładne brzmi, ale takie stwierdzenie znamionuje albo nieuctwo, albo tzw. chciejstwo.
Jacy Ukraińcy walczyli w powstaniu styczniowym? Ci z tzw. Galicji (zabór austriacki), czyli z ziem, na których zrodziła się zarówno nowoczesna świadomość narodowa Ukraińców, jak i ukraiński nacjonalizm? Rzecz jasna nie – powstanie styczniowe trwało w zaborze rosyjskim, a nie w austriackim.
