W najnowszym wydaniu:

01
Warszawska Gazeta

Granatem w SPATiF

Projekt Speckomisji z Moskwy przywiózł sam Zambrowski, została utworzona w 1945 roku przez Bermana, Bieruta, Minca, Gomułkę i płk. Zambrowskiego. Podlegało jej około 30 obozów pracy, coś w rodzaju polskiego archipelagu Gułag. Wydała 460 tysięcy wyroków. Prawie pół miliona. Handlarzy zsyłano do obozów jako „spekulantów”, a spekulantem był ten, który drożej sprzedał niż kupił. Społeczeństwo terroryzowano.

Szarłat mi umknęła. Przegapiłem perłę. O „Spółdzielni Literatów im. Gorkiego” czytam wszystko, ale książek plotkarskich unikam. Dlaczego nie natrafiłem na recenzję Czerskiej: „solidna Szarłat zajrzała nawet do akt IPN-u, by ostatecznie rozstrzygnąć, że legendarny szatniarz SPATiF-u (udzielał gościom pożyczek, prowadził punkt wymiany walut) pracował dla służb specjalnych”, a Minkiewicz witał go zwykle słowami: „Dzień dobry, panie majorze”.

Czy szepnął przy stoliku Ważykowi, że matka pięciorga dzieci za dwa dolary dostała dwa lata obozu?

Takiż z niego ważyk, że opisałbym go jednym zdaniem, „wypłynął na Żydach w Lublinie”. Postszmalcownik. Od Pasternaka i Borejszy. Gross mógłby brać lekcje.

A na okładce Aleksandry Szarłat „SPATiF. Upajający pozór wolności” czytam, że Klub Aktora Stowarzyszenia Polskich Artystów Teatru i Filmu był kulturalnym centrum stolicy.

„Artystom zapewniał poczucie bezpieczeństwa, a kulturze ciągłość”.

Przy stolikach, przy wódce i dziwkach, odbywała się pieriekowka dusz, ze stalinizmu na demokrację. A perła Szarłat, to granat rzucony w szambo, tfu, w SPATiF. Nie czytałem bardziej demaskatorskiej książki o tzw. elicie. Kurewstwo we wszelkich konfiguracjach.