Z punktu widzenia Trzaskowskiego obranie kierunku na właśnie tę grupę wyborców jest tym bezpieczniejsze, że również reszta warszawskiego elektoratu jest sfanatyzowana na tyle, że choćby nie wiem co i tak zagłosuje na zasadzie „każdy, byle nie PiS”.
I. Miasto dla „sojowych lewaków”
Kto pamięta jeszcze, jak do wyborów samorządowych 2018 r. Rafał Trzaskowski szedł z hasłami budowy sieci parkingów podziemnych – m.in. pod placem Bankowym, placem Konstytucji czy placem Teatralnym? Szybko okazało się, że takie inwestycje są, chorobcia, trudne. O wiele łatwiej jest ustawić na placu Bankowym „strefę paletorelaksu” za niemal milion złotych – tym bardziej, że i tak wychodzi to wielokrotnie taniej niż budowa parkingu. A kierowcy niech po staremu kręcą się bezproduktywnie w kółko, poszukując miejsca parkingowego, generując przy okazji dodatkowe kłęby spalin. Z zapowiadanych ośmiu parkingów powstanie najprawdopodobniej tylko jeden – pod pl. Powstańców Warszawy. Symbolem parkingowej porażki Trzaskowskiego jest również parking naziemny wybudowany na Żeraniu kosztem ponad 10 mln zł i oddany do użytku w lutym 2022 r. W założeniu miało to być miejsce typu „Park&Ride” („Parkuj i Jedź”), mające zachęcać kierowców i rowerzystów do pozostawienia swych pojazdów i przesiadki w komunikację miejską. Niestety, obiekt mogący pomieścić 235 samochodów i 140 rowerów świeci pustkami – a to z powodu słabego skomunikowania tej lokalizacji z resztą Warszawy.
