Ostatnie dni przyniosły odpowiedzi na kilka istotnych pytań, w tym również na pytanie o to, według jakich linii podziału przebiegać będzie kampania wyborcza do parlamentu w roku 2023.
Problemem opozycji jest to, że programu politycznego nigdy nie miała, albo miała pozory takiego programu, ale i to jedynie na użytek kampanii wyborczej w roli medialnej kiełbasy dla wyznawców, którzy zachowywali się jak skuszeni, tym razem prawdziwą kiełbasą, uczestnicy pochodów pierwszomajowych w PRL – pokrzyczeli, zapewnili o nieustającym poparciu i skonsumowali kiełbasę. Różnica w tym, że komuniści, na zakończenie dorocznego spędu, serwowali przybyłym kiełbasę prawdziwą, a nie medialną. Osią, wokół której opozycja budowała swój wizerunek w czasach zamierzchłych, był konflikt wizji państwa, a więc liberalizm kontra socjalizm, wolny rynek kontra „rozdawnictwo”. Tę oś sporu można było sprowadzić do dwóch podsumowujących sloganów: 3 x 15, a więc program radykalnej obniżki podatków, i „500 plus”, a więc system zapomóg dla rodzin.
Szczerze mówiąc, lata temu skłaniałbym się ku sympatii do tego pierwszego rozwiązania, bo tańsze i bardziej sprawiedliwe, być może z dodatkiem wsparcia dla tych na samym dole łańcucha konsumpcyjnego wolnego rynku. Tyle że program „500 plus” okazał się programem realnym i wbrew „autorytetom” opozycji (Balcerowicz, Rostowski) możliwym do wykonania, a program 3 x 15 okazał się fejkiem, o tyle bolesnym, że „liberałowie” wszystkie podatki znacząco podnieśli, a nie obniżyli. Dwukrotna przegrana w wyborach parlamentarnych brała się stąd, że do środowisk wtedy rządzących, a dziś opozycyjnych, na nowo przykleiła się stara łatka „aferałów”, za sprawą karuzel vatowskich i zwolnień z podatków (3 x 0) dla wybranych.
