Trudno dziś pojąć, dlaczego Jan XXIII, w końcu dyplomata watykański z wieloletnim doświadczeniem, był tak ślepy, jeśli chodzi o komunizm. Papież, który za wszelką cenę parł do soboru, który zmienił oblicze Kościoła, mając odwagę stawić czoła watykańskim kurialistom, nie miał jej wobec systemu, który programowo prześladował katolików? Jak mógł uwierzyć w dobrą wolę przywódców systemu, który z założenia był nastawiony na walkę?
O Soborze Watykańskim II napisano i powiedziano wiele, bardzo często zupełnych przeciwieństw. Do dziś teologowie potrafią toczyć zażarte spory na jego temat. Z całą pewnością nie było tak, że pewnego pięknego dnia papież Jan XXIII pomyślał: „Zwołam sobie Sobór, wolno mi” i jak pomyślał, tak zrobił. Potrzebę odniesienia się do zmieniającego się dynamicznie w XIX i XX w. świata dostrzegali także poprzednicy „dobrego papieża”, szczególnie Leon XIII i Pius XII. To oni podjęli pierwsze działania na rzecz pogodzenia dochowania przez Kościół jego tradycji i jednocześnie odnalezienia się w świecie targanym rewolucjami, wojnami i przemianami na nieznaną wcześniej skalę. Nowe problemy dostrzegali też biskupi z całego świata, którzy po II wojnie światowej musieli mierzyć się z różnymi problemami. Zgromadzenie biskupów i dyskusja o najważniejszych kwestiach była potrzebna. Wydaje się jednak, że Jan XXIII nie dostrzegł wielu zagrożeń dla Kościoła, które pojawiły się właśnie przy okazji soboru.
W tym miejscu warto zwrócić uwagę na istotny, a pomijany aspekt – relacje Watykanu z komunistami. Przed pontyfikatem Jana XXIII wszelkie układy z Kremlem nie wchodziły w ogóle w grę, co nie znaczy, że Moskwa nie sprawdzała skrupulatnie sytuacji w Watykanie i nie odnotowywała stanowiska Kościoła. Wręcz przeciwnie – każda wypowiedź Piusa XI i Piusa XII były skrzętnie notowane. Stalin intensywnie pracował też nad oskarżeniami Watykanu o bierność wobec Hitlera. Sprawa była o tyle prostsza, że Pius XII przed wojną był przecież nuncjuszem apostolskim w Berlinie. Dopóki jednak urząd sprawował surowy Pius XII, Moskwa nie miała szans na złagodzenie stanowiska Kościoła wobec komunizmu, więc nie musiała symulować pojednawczych gestów.
