Oficjalne zapowiedzi brzmią: do Polski może napłynąć kolejna fala uciekinierów z Ukrainy. Czy Polska jest na to przygotowana? Pod względem chęci niesienia pomocy – zapewne tak. Ale czy podołają budżet i finanse publiczne, jeżeli utrzymamy dotychczasowy poziom świadczeń socjalnych i rodzinnych dla uchodźców oraz osób, które ich przyjmują?
Stwierdzenie, które padło na wstępie, nie jest bynajmniej wyrazem niechęci do pomocy obywatelom Ukrainy. Wynika z prostego stwierdzenia: budżet żadnego państwa nie jest z gumy i nie można nieustannie dodawać mu kolejnych obciążeń. No, chyba że będziemy drukować pieniądze i zamiast 17 proc. inflacji chcemy osiągnąć 30 proc., albo – nie daj Boże – jeszcze więcej.
W ostatnich dniach listopada wiceminister Bartosz Marczuk poinformował, że „liczba uchodźców z Ukrainy (zarejestrowanych w PESEL) zmalała właśnie poniżej 1 mln i wynosi 942 tysiące osób”. Marczuk ogłosił to jako sukces, albowiem „w szczycie było ich 1,4 miliona”. Równocześnie pojawiły się informacje, że w związku z zimą i brakiem ogrzewania oraz prądu w wielu dużych ukraińskich miastach – Polska może się spodziewać kolejnej fali uchodźców. Jedni mówią, że będzie to kilkaset tysięcy, inni – że 2 albo 3 miliony osób.
Portal Do Rzeczy napisał 25 listopada: „Nieoficjalnie: Zełenski poprosił Morawieckiego o przyjazd do Kijowa. Prezydent Zełenski i premier Szmyhal mieli poprosić Mateusza Morawieckiego o przyjazd do Kijowa. O sprawie informuje dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda. Premier Morawiecki ma się udać do Kijowa, aby omówić z ukraińskimi władzami sprawę nadciągającej kolejnej fali migrantów”. Nazajutrz po tej publikacji, 26 listopada, Morawiecki był w Kijowie. Miejmy nadzieję, że w przypadku zacytowanej wiadomości słowo „nieoficjalnie” jest kluczowe, i w tym przypadku oznacza: zmyślone. Nie świadczyłoby bowiem dobrze o podmiotowości strony polskiej, gdyby Morawiecki wyjeżdżał do Kijowa na każdą prośbę prezydenta Ukrainy. A jeżeli już tak reaguje na prośby Zełenskiego, to w rewanżu mógłby poprosić, żeby Ukraina bezwarunkowo zniosła moratorium na ekshumacje wołyńskie albo żeby na stanowisko wiceministra spraw zagranicznych nie powoływała dyplomaty o otwarcie neobanderowskich poglądach na historię stosunków pomiędzy naszymi krajami.
