Przejęci agresją na wschodzie zapominamy często o agresji na zachodzie Europy, a nie powinniśmy,
bo to, co się dzieje na Zachodzie, może szybko stać się codziennością także u nas. Popatrzmy na wiadomości prasowe z Francji.
Francuski dziennik „Le Figaro” podaje, że w nocy z 2 na 3 grudnia 90-letnia staruszka mieszkająca na ubogaconym kulturowo przedmieściu Paryża Seine-Saint-Denis zadzwoniła na policję, by poinformować, że właśnie padła ofiarą włamania i przemocy. Kilka minut wcześniej jakiś osobnik włamał się do jej domu, wybijając okno w salonie na parterze. Zaniepokojona hałasem staruszka zeszła na dół ze swojego pokoju. Włamywacz rzucił się na nią i zaczął ją dusić. Następnie napastnik zaprowadził staruszkę do łazienki, jednocześnie rozbierając się, by ją zaatakować seksualnie. Ofierze udało się w końcu skłonić napastnika do zaniechania swoich planów poprzez zaoferowanie mu 50 euro. Napastnik wziął pieniądze i natychmiast opuścił dom. Miejski monitoring stracił napastnika z oczu kilka ulic dalej, a wstępne poszukiwania prowadzone przez lokalną policję nie przyniosły rezultatu.
Ten opis barbarzyństwa staje się już codziennością we Francji. Atakowane są kobiety (często gwałcone), atakowani są młodzi ludzi (czasami katowani przez grupy barbarzyńców), atakowani są ludzie starsi. Doniesienia francuskich mediów to koszmarny niekończący się maraton faktów przemocy. Dla przykładu, tylko jednego dnia 16 listopada, dwóch starszych mężczyzn zostało zamordowanych w dwóch różnych miejscach paryskiej aglomeracji.
