Ciągle robię porządki w domowej bibliotece, a stosy książek i tak rosną. Ostatnio przydarzyło mi się coś, co można skwitować słowem „przypadek” albo „znak”. Z półki wypadł zbiór poezji Krasickiego, otwierając się na satyrze Pochwała milczenia, w której oświeceniowy poeta gromi blagierów i hipokrytów: Wy, sławni matacze, Wy, szalbierze z rzemiosła, wy, zdrajcy z urzędu, wy, niegodni względu, Wy, co słowem, co piórem...